czwartek, 13 listopada 2014

Historia parasola...



Para sole- przeciw słońcu
Para plui- przeciw deszczowi

Od tych dwóch wyrażeń zawdzięczamy nazwę parasola...

Na początku parasole były niezbędnym dodatkiem dam, które chroniły się parasolami przed słońcem, żeby nie opalić sobie swojej alabastrowej skóry...
Wiele lat później, w Chinach, parasol wykonany z papieru, został podklejony woskową warstwą, w celu uczynienia go nieprzemakalnym...
To historia w olbrzymim skrócie... Ale dzieci miały okazję usłyszeć całą historię parasola i jego ewolucję do dnia dzisiejszego...

Tym razem na nasz warsztat czytelniczy wzięliśmy poezję i dziś dzieci czytały dzieciom...

Słuchaczom podobał się taki wiersz:



NARZEKAJĄCY PARASOL

Nie chcę ciągle tak moknąć!
parasol krzyczy zawzięcie-
w środy, soboty, niedzielę,
rano, wieczór, przy święcie!

Zawsze po każdej ulewie
kaszlę i kicham okropnie,
a chory jestem dlatego,
że w deszczu moknę, wciąż moknę!

I nikt się o mnie nie troszczy,
ludziska za nic mnie mają,
a przecież gdy jest ulewa,
nawet kalosze kichają!

Myślał parasol uparcie
i wpadł na pomysł genialny,
gdy była kiedyś ulewa,
to zrobił się przemakalny!

I nikt już od tamtej pory
na deszcz go ze sobą nie bierze.
Jest parasolem słonecznym!
a słońce piecze, oj! piecze!

Jest parasolem słonecznym,
wychodzi na dwór, gdy żarzy,
martwi się teraz okropnie,
że słońce praży i praży!

To jeden z kilku wierszy, które dziś czytaliśmy. 

Po wysłuchaniu jesiennej, deszczowej poezji, nadszedł czas na wykonanie parasoli wykorzystując origami płaskie. A oto nasze arcydzieła:











A to my przy pracy:



Na zakończenie, dla relaksu, wierszykowy masaż plecków :)

"Sześć parasoli" Anna łada- Grodzicka

Kiedy na dworze pada,
to w szatni stoi kolorowych
parasoli gromada.
Ten pierwszy w esy- floresy
- to parasol Teresy.
Drugi- czerwony w kółka
- to parasol Jurka.
Trzeci- beżowy w kropki
- to parasol Dorotki.
Czwarty- żółty w kwiatki
- to parasol Beatki.
Piąty- w ciapki zielony
- to parasol Ilony.
Szósty- niebieski w kratkę
- wybrał sobie Małgorzatkę.
Z Małgorzatką chodzi wszędzie i czeka, aż deszcz będzie.










Uuuuu... duchy i dynie w świetlicy ;)

Mamy małe spóźnienie w naszych wpisach... ale już naprawiamy zaległości...

Nasze zajęcia odbyły się dzień przed Halloween, więc i nam udzielił się nastrój zabawowy...

Na samym początku dzieci posłuchały zabawnej opowieści o Kubusiu Puchatku, który postanowił wyhodować dynię i osobiście dopilnować jej wzrostu... Siedział głupiutki Miś przy zasadzonym ziarenku, jadł garnuszek za garnuszkiem miodu, rósł mu brzuszek wraz z dynią...


My nie mieliśmy prawdziwej dyni, ale udało nam się wykonać super dynie z talerzyków papierowych. Zobaczcie sami:






A to my w naszych dyniowych maskach :)



Ale jak Halloween to i duchy...

Jako, że chcieliśmy poczuć trochę dreszczyka strachu, to na początek posłuchaliśmy opowiadania Scooby Doo i jego mrocznej wizyty na zamku o,upiornych rycerzy.


A potem...








Nasze duszki są przyjazne, uśmiechnięte i nikogo nie straszą... A powstały z worka i waty :)